top of page

SYLVIA / The Old Vic Theatre w Londynie

▪️Niezwykłe - choć niestety w przerażającym kontekście - jest to, że prawa kobiet do głosowania, posiadania własnego majątku, czy nawet zdania to tak naprawdę bardzo współczesna historia, która jeszcze sto lat temu traktowana była, jak fanaberia.

I od razu, kiedy piszę o tym, mam w głowie kłębek myśli, że wciąż w wielu krajach kobiety praw nie mają, a pełne zrównianie praw z mężczyznami - nawet w krajach, które się tym szczycą - jest w gruncie rzeczy nadmuchaną literacko teorią, bo w praktyce wciąż każdego dnia, musimy walczyć. Walczymy po cichu, a czasem wychodzimy na ulice, ale światem wciąż rządzą biali mężczyźni przekonani o tym, że patriarchat jest najlepszym rozwiązaniem.

Bo jest.

Dla nich.


▪️ Walka kobiet o wyrównianie praw wyborczych i całej masy innych praw, które przecież są po prostu prawami człowieka (sic!) zaczęła sie już (dopiero?!) w XVIII wieku. Trwa do dziś, a droga tej walki naznaczona jest krwią, ciepieniem i kilkoma kamieniami milowymi, które powstały z poświęcenia walecznych kobiet.

Jednym z nich niewątpliwie jest czas sufrażystek.

Ten ruch aktywistyczny działał głównie w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii na przełomie XIX i XX wieku i to właśnie historia brytyjskich sufrażystek z naciskiem na tę jedną, konkretną - Sylvię Pankhurst - jest tematem musicalu "Sylvia" wystawianego w londyńskim teatrze The Old Vic.


▪️"Sylvia" to współczesna lekcja historii. Lekcja historii podana w sposób fantastyczny, bo docierający do młodych. Tak, "Sylvia" pewnie by nie powstała, gdyby nie "Hamilton" i jego ogromny sukces, bo to ten legendarny musical Mirandy otworzył hip-hopowi drzwi na wielkie sceny.

I tak, "Sylvia" jest młodsza siostrą "Hamiltona".

Ale moim zdaniem bardziej udaną (choć wciąż gorszą niż polskie "1989").


▪️"Sylvia" opowiada historię brytyjskich sufrażystek, początki WSPU (Woman's Social and Political Uninon) i East London Federation of Suffragettees, a wszystko to w skupieniu na osobie Sylvii Pankhurts, która była jedną z najaktywniejszych działaczek tamtego czasu, ale także prowadziła walkę podwójną, bo Jej ideały w pewnym momencie zaczęły odbiegać od tego, co głosiła WSPU. Emmeline Pankhurts - założycielka ruchu sufrażystek i matka Sylvii rozpoczęła walkę bardziej osobistą, walkę o władzę, a w kręgach kobiet skupionych wokół niej zaczęto mówić nawet o tym, że Emmeline walczy o prawa kobiet do głosu, ale tylko głosu, który sama zaakceptuje.

Tarcia ideologiczne pomiędzy kobietami odbiły sie na kondycji ruchów aktywistycznych/politycznych, jakimi próbowały kierować, ale także na kondycji samej Sylvii. Latami poniewierana, zamykana w więzieniu, odsuwana i krytykowana przez matkę oraz starszą siostrę, nieszczęśliwie zakochana i ideologicznie coraz bardziej odstająca od głównego ruchu sufrażystek, stała się symbolem potężnego poswięcenia, konsekwentnego dążenia do celu i - przede wszystkim - walki o rowność dla każdego, bez podziałow i podżegania do nienawiści.


▪️Musical "Sylvia" został napisany i wyreżyserowany przez Kate Prince - choreografkę i założycielkę ZooNation, czyli miejsca, gdzie tancerze na co dzień wspierający artystów podczas występów, telewizyjnych show etc. dostali swoją własną przestrzeń twóczą. Między innymi dlatego "Sylvia" to nie tylko doskonała lekcja historii wybrzmiawająca w rytmie hip-hopu, soulu i funky, ale także oszałamiająca show taneczne wsparte ciakawą oprawą świetlną.


▪️Dlaczego twórczyni postanowiła historię o sufrażystkach wyrazić hip-hopem, R'n'B, soulem i funky? Jak sama mówi od dwudziestu lat pracuje z tą muzyką, znajduje inspiracje w tworczości takich artystek i artystów, jak Janet Jackson, Erykah Badu, Prince czy De La Soul i nagła zmiana nie zadziałałaby dobrze na proces twórczy. Poza tym Hip-hop to przecież artystyczna odpowiedź na opresję - wydaje się zatem naturalne, że to właśnie ten gatunek muzyczny tak doskonale wpasował się w historię walki kobiet. A Funk? "Funk brzmi, jak revolucja" - dodaje reżyserka, a znając najnowszą Jej produkcję trudno się z tym nie zgodzić.


▪️"Sylvia" jest plastycznie wspaniała. Chociaż scenografia jest minimalistyczna, to koordynacja ruchu scenicznego aktorów z projekcjami wideo, mapowania i utrzymanie całości w stylu starej gazety, robi piorunujące wrażenie doskonałej całości.


▪️Muzyka grana na żywo przez widocznych podczas całego przedsatwienia muzykow, ktorzy wpisani są w scenografię, porywa, bo niemal każdy z napisanych przez Josha Cohena i DJ Walde utworów to niepodważalny hit, który bez problemu zawojowałby listy przebojów. Ta niezwykła mieszanka gatunkowa to potężna dawka energii niezwykle wręcz trafnie wyrażajacy emocje związane z opowiadaną historią. Choć sufrażystki od powstania Hip-hopu dzieli kilka dekad, rewolucyjny potencjał tego gatunku jest tak ogromny, że po spektaklu ciężko jest wyobrazić sobie alternatywę. To po prostu musiał byc Hip-Hop wsparty R'n'B i funkiem.


▪️Ta muzyka daje też ogromne pole do popisuj choreografowi i tutaj potencjał został wykorzystany w stu procentach. Choreografia Prince jest energetyczna, różnorodna, pełna detali, a przy tym wykonana bez zarzutu.

Kiedy doda sie do tego niezywykle sprawną technicznie oprawę świetlną - dostajemy po prostu mocne, porywające show, które momentami angażuje widzów emocjonalnie porównywalnie do mszy gospel.

Skąd to odczucie?


▪️ Niezwykłe w tej inscenizacji jest także to, że wiekszość obsady stanowią czarnoskórzy aktorzy, co z jednej strony wydaje sie być zaskakującym wyborem w kontekście tematu sztuki, a z drugiej wyborem jak najbardziej naturalnym zważywszy na pochodzenie gatunków muzycznych użytych w musicalu.

Ten z pozoru trudny do zrozumienia zabieg ma w sobie więcej symbolizmu, niż sprzeczności. Oto bowiem mamy na scenie rewolucję kobiet, a gdzieś w głowie kołacze się #BlackLivesMatter i walka o prawa Afroamerykanów, walka z rasizmem.

To wszystko się łączy.

Historia zatacza koło.

Historia krwawa, pełna niepotrzebnych ofiar.

Ofiar nienawiści, przemocy.

Ofiar nierowności i patriarchatu, w którym biały mężczyzna uzurpuje sobie prawo do bycia nadczłowiekiem.

Dość!


▪️"Sylvia" to nie tylko wspaniała rozrywka, ale także - a może przede wszytskim - świetna lekcja. Lekcja nie tylko niechlubnej historii, ale przede wszystkim niechlubnej teraźniejszości, która wciąż, jak czarna mgła spowija bardzo wiele aspektów życia tak wielu osób.

Ten spektakl również przypomina, że żadne prawa nie są nam dane na zawsze. Każdy dzień to kolejny dzień walki o ich utrzymanie.

Dlatego boli, kiedy myśli sie o tym, ile poświęciły kobiety na początku XX wieku i widzi się dzisiejsze kobiety zajętę pseudo samorozwojem, poddające się tzw. self-care, które jest tak naprawdę przejawem kolejnego zniewolenia - zapominając przy tym, że prawdziwe self-care i samorozwój  to poznanie historii przodkiń, to codzienna solidarność kobiet - także trans  - i korzystanie rozsądnie z okupionych krwią naszych prababek praw.

Nie ma nic bardziej rozwijającego niż świadomość własnej historii i nie ma lepszego zadbania o siebie niż walka o równość.


Polecam.

Musical również.


 

Kobiety! Szanujcie tamto poświęcenie! Głosujcie!



30 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page