top of page

OPENING NIGHT

▪️ Na ten musical szłam bez żadnych oczekiwań, bez większej świadomości na co idę, czego się spodziewać i w gruncie rzeczy z równie znikomą wiedzą wyszłam po spektaklu. Do tej pory nie do końca wiem, co obejrzałam i jaki był zamysł twórców.


▪️ „Opening night” - u nas pod tytułem „Premiera” - to film z 1977 roku opowiadający o aktorce, która z jednej strony próbuje poradzić sobie z faktem mijającej młodości i zmianie kierunku kariery z tego wynikającej, z drugiej pogrążającej się w paranoi, która  jest wynikiem wyrzutów sumienia spowodowanych nagłą śmiercią jej nastoletniej fanki. Jest to niewątpliwie niezwykle ciekawy obraz teatru zaprezentowany w kinie, ciekawa charakterystyka tego medium i rządzących nim praw, ale i traum jakie wywołuje.

Spektakl w reżyserii Ivo Van Hove to sceniczna adaptacja tego filmu. Niestety - cytując klasyka - „nie jest dobrze”.


▪️Jako, że „Opening night” to spektakl o przygotowaniach do spektaklu to zaglądamy za kulisy. Scena rozciągnięta jest tak, że można zajrzeć głęboko w lewo i prawo - po lewej siedzi orkiestra, po prawej znajduje się coś jakby stołówka (a dokładnie to nie wiem, gdyż dla większości widowni ta część jest kompletnie niewidoczna…), a na środku sceny mamy garderobę. Nad sceną wisi ogromny ekran, na którym wyświetlane będą rzeczy dziejące się na scenie i poza sceną, a także sama widownia, która gra… widownię tytułowej „premiery”.

Bardzo wiele rzeczy widać jedynie na ekranie, ponieważ sporo dzieje się w głębi po prawej lub po lewej, całe sceny odbywają się przy stołach, które zobaczyć może jedynie widownia wysunięta najbardziej na lewo, a czasami kamera podąża za aktorami, którzy wychodzą na korytarze teatru.

Na scenie panuje chaos. Aktorzy mają ogromną przestrzeń do zagospodarowania, odgrywają różne scenki w różnych jej miejscach, pomiędzy nimi chodzą operatorzy kamer, które rejestrują obraz rzucany na ekrany, obraz na ekranach jest raz ze sceny, raz spoza niej, a czasami jednocześnie z kilku miejsc. Można dostać oczopląsu, zwłaszcza kiedy siedzi się na balkonie, gdzie również zamontowane są monitory, na których wyświetla się obraz widoczny na wielkim ekranie znad sceny, co rozprasza i powoduje absolutny dyskomfort.

I jeżeli czytając powyższe macie poczucie, że nic z tego nie rozumiecie - brawo ja! Duch spektaklu oddany!


▪️ Ten spektakl to prawdziwa „Premiera, która poszła nie tak” tylko, że - niestety - nie ma tu ani grama humoru, a farsa dzieje się naprawdę.

Kiedy w którymś momencie jeden z bohaterów wypowiada słowa (cytuję z pamięci): „po co nam to wszystko? Po co wystawiać się na opinie? Po co ten stres?” to robi się ciut niezręcznie za sprawą przemykających po widowni szeptów niezadowolenia i miejsc opustoszałych po antrakcie.


▪️ Muzycznie „Opening night” brzmi czasami, jak dzieło Sondheima, a czasami, jak zmiksowane przez DJa Pet Shop Boys. Żaden z utworów nie zapada w pamięć, choć - to trzeba przyznać - wykonywane są doskonale. To zresztą nie dziwi, bo przecież w obsadzie mamy znakomite głosy takie, jak Sheridan Smith czy Amy Lennox. Aktorsko również bywa w spektaklu bardzo dobrze, chociaż ruch sceniczny jest niezwykle słabym elementem tej produkcji i chwilami odnosi się wrażenie, że aktorzy chodzą bez celu, szukają swojego miejsca nie do końca wiedząc, gdzie ono jest. Muzyka nudzi, a kiedy pojawia sie dubstep w jednym z utworów to poza tym, że budzi widzów z letragu to wprowadza poczucie kompletnej dezorientacji. Rozmieszczone w różnych punktacj monitory rozpraszają, a cała produkcja wyglada, jak amatorskie przedstawienie uzdolnionych wokalnie, ale jednak naturszczyków.


▪️I w tym miejscu chciałam już podsumować wszystko cytatem z Antoniego Słonimskiego: "Nie warto chodzić. Jeśli sie już pójdzie, nie warto sluchać. Jesli się słucha, nie warto o tym pisać. Jeśli się napisze, nie warto drukować. Jeśli się wydrukuje, nie warto czytać. Jacyś ludzie nauczyli sie tego na pamięć. Dziwne." tylko, że jakoś nie daje mi spokoju myśl, że "Opening Night" to nie jest słaba historia, a Ivo van Hove to nie jest słaby reżyser. Ba! to reżyser wybitny i nie mogę uwierzyć, że stworzył tak płytkie, wyglądajace chaotycznie i amatorsko przedstawienie bez żadnego pomysłu, żadnej głębszej idei.

Jestem w stanie uwierzyć, że ową ideą jest pokazanie chaosu poprzez chaos. Że właśnie taki był zamysł reżysera. Co, jeśli tak naprawdę irytacja, znudzenie widowni to nic innego, jak sprawna manipulacja, która jest projekcją emocji bohaterów na widza? Co, jeśli wciągnięta w fabułę - pozornie jedynie na moment - widownia (podczas spektaklu kilkukrotnie obecni na sali widzowie pojawiają sie na rozmieszczonych w kilku miejscach ekranach, widać także tłum wchodzący do teatru) jest pełnoprawnym bohaterem tej opowieści i gra - zupełnie nieświadomie - reakcje widowni na spektakl, którego przygotowanie jest tematem sztuki? Czy to nie byłoby genialne zagranie reżysera tak poprowadzić ten eksperyment? Może to jest bardziej immersyjne niż sie nam wydaje i to wszystko, co nas uwiera podczas spektaklu jest po prostu zamierzonym bodźcem mającym nam uzmysłowić autentyczne emocje, wprowadzić w stan niezrozumienia, stresu, irytacji, jakie targają bohaterami?

Czy takie spojrzenie zmniejszyłoby mój dyskomfort podczas spektaklu? Zapewne nie. Tak samo, jak ostatecznie nie zmienia się moja ocena, bo najzwyczajniej w świecie to, co widziałam nie podobało mi się pod żadnym wzgledem. Ale przyznaję, że założenie, że ten mój odbiór jest poniekąd wpisany w wizję reżysera jest kuszący i skłania do przemyśleń.


▪️ Ivo van Hove ma w przypadku "Opening Night" pecha. Pomijam szereg niesprzyjających recenzji, ale na domiar złego nieprzychylnie przyjęty przez widownię spektakl, w którym wykorzystuje kamery i dodatkowo wychodzi poza budynek teatru pojawił sie w Londynie zaledwie kilka miesięcy po zejściu z afisza "Sunset Boulevard" Jamiego Lloyda, w którym zostały zastosowane te same formy wyrazu, a który został okrzyknięty arcydziełem. W wielu opiniach pojawiły sie zarzuty, że to nieudolna próba dorównania Lloydowi, a nawet plagiat. Tymczasem to przecież van Hove, jako pierwszy zastosował projekcje w czasie rzeczywistym łącząc niejako teatr z filmem. O ironio...


▪️"Opening night" jest w fazie przedpremier i coraz częściej się mówi, że przed swoją własną "opening night" będzie musiało przejść sporo poprawek, bo jeśli się na nie twórcy nie zdecydują, to "closing night" nadejdzie szybciej niż ktokolwiek mógłby sie spodziewać. No cóż... ja nie planuję sprawdzać, jak się ten musical będzie prezentował po oficjalnej premierze, ale jeśli ktoś z Was podejmie to ryzyko i wybierze się na spektakl - chętnie poznam Wasze opinie!


 


24 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page