top of page

Największa magia zadziewa się w wyobraźni...

Gościem bądź Gościem bądź gdy w Poznaniu magia trwa Piękna Bella, Straszna Bestia I zabawa na sto dwa!


Taniec, śpiew, feeria barw aż brakuje sił dla braw Scenografia doskonała Będziesz bawić się wspaniale!


Spektakl ten da Ci wnet

Trzy godziny śmiechu, łez

Lat masz pięć czy może nawet ponad sto Więc bilet kupuj tu Na sali siadaj już I gościem bądź Gościem bądź Gościem bądź Dziś gościem bądź"

Na melodie „Gościem Bądź” z przedstawienia „Piękna i Bestia”



 

▪️ Opowieść o Pięknej i Bestii powstała w XVIII wieku i przeznaczona była dla dorosłego czytelnika, bo bliżej jej było do mrocznych opowieści Edgara Allana Poe aniżeli bajki dla dzieci, ale na szczęście po niespełna dwóch dekadach od wydania oryginału, pokuszono się o skrócenie utworu i przepisanie go na nowo, by zamiast straszyć - „Piękna i Bestia” zachwycała magią i edukowała.


▪️ Historia księcia, który choć posiadał piękne lico, miał też wybitnie brzydką duszę i którego ta kiepska kombinacja cech doprowadziła do zguby w postaci rzuconej na niego i jego zamek klątwy, nie starzeje się nic a nic. Można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że w czasach, kiedy wiele pięknych twarzy o pustych oczach patrzy na nas z social mediów – przeżywa drugą (trzecią? Czwartą?) młodość, uczulając kolejne pokolenia na fakt, że ładna buzia to nie wszystko, bo najważniejsze jest to, co w sercu i duszy.


▪️ Ale w „Pięknej i Bestii” równie ważny jest wątek wolności, indywidualizmu i samoświadomości młodej kobiety – Belli. I aż ciężko uwierzyć, że tak postępowe dzieło pochodzi sprzed stuleci, bo przecież brzmi raczej, jak współczesny manifest feministyczny. Z drugiej strony galopująca potrzeba doszukiwania się w utworach sprzed lat treści niewłaściwych zaprowadziła niektórych do smutnego wniosku, że „Piękna i Bestia” to niezbyt przejrzysta metafora syndromu sztokholmskiego, a może – nie daj Boże! – nie metafora, ale hołdowanie wręcz patriarchalnym zapędom zniewolenia kobiety.

Pozwólcie jednak, że ja osobiście się z tą interpretacją jednej z moich ulubionych baśni nie zgodzę i pozostanę w niezachwianym zachwycie nad uniwersalnością i bogactwem przesłania tejże historii.


▪️ Kiedy Teatr Muzyczny w Poznaniu obwieścił, że przygotowuje musicalową wersję „Pięknej i Bestii” to serce mi zadrżało trochę z ekscytacji, a trochę jednak z trwogi, bo obaw nagle urodziło się wiele.

Czy mała, kameralna wręcz scena poznańska może unieść ogrom niezwykłości, jakiej wymaga inscenizacja tego tytułu? Gdzie się tam zmieści miasteczko, po którym spacerować będzie Bella? A zamek Bestii? Wielka biblioteka? I czy w ogóle polski teatr jest gotowy na produkcję, która – jak się wydaje – wymaga wielkiego budżetu, by sprostać wymaganiom widzów wychowanych nie tylko na ukochanej animacji Disneya, ale także jej zachwycającej plastycznie wersji filmowej, czy – co gorsza – zapierającej dech w piersiach broadwayowskiej inscenizacji?


▪️ By nie pozostawiać Cię czytelniku dłużej w niepewności przejdę do konkretów i od razu przyznam, że jedna rzecz się Teatrowi Muzycznemu w Poznaniu na pewno nie udała i chciałabym to podkreślić na samym początku – nie udało się potwierdzić żadnej z moich obaw, co do tej produkcji!

Poznańska inscenizacja „Pięknej i Bestii” jest po prostu urocza.


▪️ Ogromne brawa dla reżysera Jerzego Jana Połońskiego i wszystkich twórców za stworzenie czegoś od początku do końca swojego z pełną świadomością ograniczeń zarówno finansowych, jak i przestrzennych. Udowadniają oni bowiem, że nie chodzi o wielki budżet i ogromną scenę, a doskonały pomysł, który poniesie całość i potężne serce do przedsięwzięcia.

Poznańska inscenizacja nie odnosi się do disnejowskich produkcji, a z pełną premedytacją zabiera nas w podróż do wspomnianego na początku osiemnastego wieku, kiedy to zaczytana Bella i uwięziony w ciele Bestii książę zamieszkiwali jedynie karty książek. I kiedy pisze „zabiera nas” to dokładnie to mam na myśli.

Niewielka scena Teatru Muzycznego zostaje na czas spektaklu zamieniona w książkę – książkę typu pop-up. To pozwoliło autorce scenografii Annie Chadaj i odpowiedzialnej za kostiumy Agacie Uchman stworzyć umowny świat, działający na wyobraźnię, pobudzający ją i od czasu do czasu puszczający oko w stronę widza. To teatr – tu nic nie jest prawdziwe. To książką – tu działa magia Twojej własnej wyobraźni.

Wspaniałe są stroje mieszkańców miasteczka i rekwizyty „wycięte” z papieru, doskonałe „rysowane” (ale nie przerysowane!) stroje Płomyka, Babette, czy Pani Imbryk, a pomysł na postać Bryczka – przeuroczy!


▪️ Nie sposób nie wspomnieć o Bestii, bo wokół tego, jak będzie wyglądał ten strój narosło najwięcej niepokojów. Tymczasem tutaj ponownie Agata Uchman stanęła na wysokości zadania i stworzyła kostium, który przywodzi na myśl obraz Bestii, jaki chyba większość z nas ma w głowie, a jednocześnie jest bardzo prosty (choć wątpię, by wygodny!).

Miałam ogromne szczęście zobaczyć w roli Belli dwie wspaniałe młode aktorki: Urszulę Laudańską oraz Joannę Rybkę-Sołtysiak i obie przepięknie pokazały bunt Belli, Jej delikatność przy jednoczesnej zadziorności i ciekawość świata. Bella Uli Laudańskiej jest może nieco bardziej eteryczna, Joasi Rybki z większym „zębem”, ale obie z charakterem. To również dwa wspaniałe głosy, których fanką od razu się stałam.


▪️ Skoro dwie Belle to i dwie Bestie. Na początku kłaniam się nisko Patrykowi Bartoszewiczowi

i Rafałowi Szatanowi za trzy godzinny spektakl w stroju, który wymaga tężyzny fizycznej i wyjątkowej kondycji. Z drugiej jednak strony odczuwam lekki niedosyt, bo trochę ów strój odebrał aktorom możliwość zbudowania własnej Bestii, niejako pochłonął ich, a maska odebrała możliwość ogrania emocji mimiką. Jest w tym coś z lalkarstwa, coś co przywodzi na myśl operowanie wielkim rekwizytem. To jednak nie zmienia faktu, że obaj panowie doskonale tworzą klimat grozy, ale i odnajdują się pięknie w humorystycznych elementach ich postaci. No i bardzo dobrze śpiewają. Nie chciałabym nikogo tutaj faworyzować, bo obie kreacje są moim zdaniem na tym samym, wysokim, poziomie.


▪️ Moim absolutnym faworytem w całej inscenizacji jest wspaniały Płomyk (Bonjour!) grany przez Wojciecha Daniela (Macieja Zaruskiego niestety nie udało mi się zobaczyć, ale nadrobię tę zaległość – co do tego nie ma wątpliwości), choć musze przyznać, że postać Gastona kreowana przez Jakuba Rajmana to także absolutne złoto. Płomyk pięknie nadaje humorystyczny ton scenom zamkowym, które bez niego byłyby na wskroś mroczne, a Gaston jest przerysowanym czarnym charakterem, który w sposób zabawny, ale i klarowny naśmiewa się z narcystycznych zapędów płci męskiej.

Obie postaci stworzone z pomysłem i całościowo.


▪️ Czy w inscenizacji poznańskiego teatru nie ma słabych punktów? Są, jak choćby ta słynna scena, w której Bella jest goszczona przez Panią Imbryk i Płomyka na kolacji, podczas której sztućce i zastawy powinny wirować w rytm „Gościem bądź” i tutaj niestety brakuje spektakularności, tego rozmachu i energii znanych z produkcji filmowych. To – rzecz jasna – wynika z braku przestrzeni, ale pomimo tej świadomości odrobinę uwiera. Niemniej jednak, kiedy weźmie się pod uwagę całość, świetne wykonania utworów takich, jak ten tytułowy, czy rewelacyjnie zinterpretowany song Gastona – ciężko jest nie uśmiechać się szeroko nawet mając w głowie pewne niedociągnięcia.


▪️ „Piękna i Bestia” to jest spektakl bardzo klasyczny, nie znajdziemy tutaj nowej ścieżki, nowoczesnych rozwiązań, czy odniesień do współczesności. Z ogromnym szacunkiem twórcy podeszli do znanej i kochanej opowieści pozostawiając ją w formie nienaruszonej. Nikt tutaj nie odkrywa koła na nowo.

I ja to niezwykle szanuje, bo chociaż zachwyty zbierają często Ci, którzy stawiają sobie za cel napisanie od nowa definicji musicalu – czasem nie ma potrzeby szukanie nowych początków. Oczywiście wybornie jest czasem rozkoszować się dekonstrukcją szarlotki pod opalaną pierzyną chrupiącej chmury (autentyk), ale nie powinno to umniejszać klasycznemu jabłecznikowi z kruszonką, który potrafi smakować równie dobrze, a na dokładkę przywróci wspomnienia dzieciństwa.


▪️ Inscenizacja „Pięknej i Bestii” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu to dowód na to, że w prawdziwej sztuce liczy się talent, doskonały pomysł, świadomość słabości i umiejętność przekucia ich w coś pozytywnego, ponad wielkie, broadwayowskie budżety.

To piękna, pełna magii i wysmakowana plastycznie podróż w głąb baśni, dająca widzom poczucie żywego uczestnictwa w tworzeniu tej magii. Świetna, familijna produkcja, która wzrusza, bawi i uczy. I chociaż brzmi to banalnie – w tej prostocie tkwi największa siła tego przekazu. Na wielkie brawa zasługuje to, w jaki sposób narysowano ten spektakl, jak doskonale go zbudowano na świadomej koncepcji i jak przepięknie oddano ducha tej historii.


Serdecznie polecam.




 

"Piękna i Bestia" - Teatr Muzyczny w Poznaniu

Muzyka: Alan Menken

Piosenki: Howard Ashman, Tim Rice

Libretto: Linda Woolverton

Tłumaczenie: Małgorzata Ryś

Reżyseria: Jerzy Jan Połoński

Asystent reżysera: Łukasz Brzeziński

Kierownictwo muzyczne: Tomasz Szymuś

Choreografia: Karol Drozd

Scenografia: Anna Chadaj

Kostiumy: Agata Uchman

Kierownictwo wokalne: Katarzyna Rościńska

Reżyseria światła: Katarzyna Łuszczyk

Reżyseria dźwięku: Tomasz Zajman





16 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page