▪️ Toruń – jedno z najstarszych miast w Polsce, położone na styku trzech geograficznych krain, nad Wisłą, historycznie leżące na trasie Bursztynowego Szlaku, a obecnie na szlaku pielgrzymek wielbicieli pewnego znanego redemptorysty- biznesmena. Miasto Mikołaja Kopernika („wstrzymał Słońce - ruszył Ziemię”) oraz Bogusława Lindy („Nie wstrzymał się od wypowiedzi – ruszył feministki”). Miejsce, w którym dieta bezglutenowa nie jest możliwa ze względu na wszechobecne pierniki. Może nam się zatem trafić piernik saute, piernik w czekoladzie, chatka z piernika, piernikowe latte, krówka piernikowa, piernikowe lody, a nawet żeberka w sosie piernikowym. Może nam się również przydarzyć morderstwo. „Morderstwo dla dwojga” i to akurat – wbrew pozorom - jest bardzo dobra informacja.
▪️ Teatr Muzyczny w Toruniu znany jest z tego, że wciąż poszukuje, a za swoje cele obiera produkcje nieoczywiste, jak chociażby „Once”, czyli spektakl tyleż klimatyczny co kameralny, czy „Friends. The Musical Parody”, który pokochały rzesze fanów, choć znacznie odbiega od tego, co zobaczyć można zwyczajowo na polskich scenach musicalowych. Nie dziwi zatem fakt, że jako premierę na nowe czasy po pandemiczne wybrali utwór wcale nie ikoniczny, mało znany, a na dokładkę będący kryminalną komedią muzyczną, która wymyka się wszelkim zasadom każdego z tych gatunków, tworząc dziki wręcz wir twórczego chaosu, który – na pozór nieokiełznany – okazuje się być utkany z koronkową wręcz precyzją, zarówno fabularnie, językowo, jak i muzycznie.
▪️ „Morderstwo dla dwojga” to prosta historia z gatunku „whodunnit”, czyli kryminał, który krok po kroku odkrywa przed widzem fakty prowadzące do rozwiązania zagadki. Jest oczywiście trup, bo bez trupa kryminał wydaje się być niepełny. Trupem jest ceniony i znany pisarz, autor poczytnych powieści, których bohaterowie zaskakująco podobni są do mieszkańców miasteczka, w którym ów pisarz tworzy. W świetle tego faktu każdy jest podejrzany, bo w mniejszy lub większy sposób denat zalazł na skórę niemal wszystkim. Kto zatem zabił oraz – i to pytanie wydaje się być może nawet ważniejsze – kto ukradł lody(kto wie, ten wie…)? Zanim się tego dowiemy czeka nas niesamowita podróż do świata wyobraźni, podsycanej absolutnie genialnym aktorstwem. Tutaj niczego nie poda się nam „na talerzu”, tutaj niemal wszystko odbywa się równolegle na scenie i w głowie widza.
▪️ Ta w gruncie rzeczy prosta historia kryminalna o zabarwieniu komediowym mogłaby spokojnie powstać w wyniku kooperacji artystycznej starych wyjadaczy: Agathy Christie, Mela Brooksa oraz Stephena Sondheima, bo ma w sobie tajemnicę, ogromna dawkę humoru i świetną (choć wcale nie prostą) muzykę, ale dzieło to wyszło spod piór bardzo młodych, a jednocześnie cholernie zdolnych, jak się okazało, Kellena Blaira i Joe’go Kinosiana, którzy dosyć szybko podbili serca chicagowskiej publiczności, by chwile później zawitać i podbić Nowy Jork. A na co postawili?
▪️ Scena musicalowa na świecie pęka w szwach od wystawnych produkcji „na bogato”, a twórcy prześcigają się w pomysłach, tematach, ale przede wszystkim w budżetach, bo musical musi być jak wesołe miasteczko! Musi świecić, błyszczeć, przytłaczać monumentalnością scenografii i pozostawiać w zachwycie nad nieskazitelną synchronizacją tanecznych scen zbiorowych. Musical musi być jak kino hollywoodzkie – orgazmogenny na poziomie estetyki, perfekcyjnie skrojony na miarę widza, który widział już wszystko, a wciąż prosi o więcej.
Tymczasem duet Blair/Kinosian zaproponował w 2011 roku widowni amerykańskiej spektakl niezwykły w formie. „Morderstwo dla dwojga’ ujmuje prostotą, bo na scenie mamy jedynie pianino na obrotowej platformie, jedno okno i jedne drzwi także wędrujące po scenie, a w tej prostej scenografii – całą gamę postaci i…tylko dwóch aktorów!
▪️ Jeden z aktorów gra tutaj Marcusa Moscowicza, policjanta z małego miasteczka, w którym wydarza się tytułowe morderstwo, który to policjant marzy o karierze prawdziwego detektywa. Drugi aktor (lub aktorka, bo nowoczesność i wyjątkowość tego spektaklu objawia się również w szerokich horyzontach interpretacyjnych!) odgrywa rolę wszystkich kilkunastu podejrzanych i to właśnie ten zabieg sprawił, że na - wydawać by się mogło - zwyczajną komedię kryminalną zwróciły się oczy zblazowanej Ameryki.
▪️ Spektakl odniósł ogromny sukces i w Chicago i w Nowym Jorku i choć nigdy nie stał się hitem samego Broadwayu (wystawiany był jedynie na off-Broadwayu) – zyskał rzesze wielbicieli, zdobył kilka całkiem prestiżowych nagród, a do dziś powstają w całych Stanach Zjednoczonych kolejne jego produkcje.
▪️ No, a jak udała się polska inscenizacja mrożącej krew w żyłach opowieści o morderstwie nieodżałowanego Arthura Whitney’a?
A no udała się więcej niż wyśmienicie.
▪️ Nie jest to łatwe zadanie znaleźć na - hermetycznej bądź co bądź - scenie musicalowej aktorów, którzy śpiewają, tańczą, doskonale sprawdzają się aktorsko, a jednocześnie są pianistami. I tutaj Teatr Muzyczny w Toruniu dokonał najlepszego z możliwych wyborów, bo w wielowątkowej roli podejrzanych obsadził Marcina Sosińskiego, który na te ponad sto minut spektaklu staje się absolutnie genialną maszyną aktorsko-wokalną. Jego interpretacja poszczególnych postaci jest wyjątkowa, bo udało mu się z dwunastoma bohaterami zrobić coś, co nie każdemu aktorowi musicalowemu udaje się czasem nawet z jedną postacią – zbudował im pełna charakterystykę i nadał wielowymiarowości. To jest niestety bolączka teatru muzycznego (nie tylko zresztą w Polsce), że stawia się talent wokalny, czy taneczny ponad umiejętności aktorskie i nierzadko przychodzi nam wsłuchiwać się w wybitne solówki wydobywające się z gardzieli płaskich, jak karton postaci. Tymczasem Sosiński zbudował każdą z postaci od podstaw, nadał jej charakteru, a warto dodać, że wśród granych przez Niego bohaterów jest nie tylko tajemniczy psycholog, ale także ponętna primabalerina, krzykliwa żona denata, zrzędliwe małżeństwo oraz… dwunastoosobowy chór chłopięcy!
▪️ Na ogromne brawa zasługuje nie tylko wokalna i aktorska sprawność Sosińskiego, ale także jego doskonałe przygotowanie fizyczne, bo w niemal perfekcyjny sposób oddaje sposób poruszania się każdej z postaci, zmienia swoje gabaryty (tak, tak!), tańczy na wysokich obcasach, a pomiędzy tymi dziejącymi się na oczach widzów, transformacjami – gra jeszcze na pianinie. Czasami również stopą.
<chwila na pozbieranie szczęki z podłogi>
▪️ W jednej z ostatnich scen mamy absolutną erozję talentu Sosińskiego, gdy ten pokazuje nam wielobarwny korowód swoich bohaterów transformując w każdą z tych postaci podczas ostatniego spaceru po obrotowej platformie.
Jeden krok.
Jedna postać.
Pozostaję w zachwycie.
▪️ Warto jednak podkreślić, że to przecież „Morderstwo dla DWOJGA” i Marcin Sosiński absolutnie nie mógłby zaistnieć bez doskonałego partnera (partner in crime?), czyli Macieja Makowskiego, który jest przekonujący, szczerze komiczny, a jednocześnie wyborny muzycznie w roli Moscowicza i choć ta rola nie jest aż tak złożona i wymagająca, to jednak wymusza na aktorze rzecz niezwykle ważną – konieczność utrzymania poziomu spektaklu i Jemu się to udało!
Pomimo tego, że Sosiński błyszczy to nie przyćmiewa doskonałej roli Makowskiego, a obaj panowie wydają się być na scenie jednym , teatralnym ciałem twórczym, które oddycha tymi samymi płucami i w którym bije jedno musicalowe serce.
▪️ „Morderstwo dla dwojga” nie będzie nas może oślepiać cekinami, efektami specjalnymi i bielą zębów szczerzących się w sztucznym uśmiechu tancerzy, ani też zapewne nie będzie nas nawiedzać pod prysznicem w postaci niemogącej wyjść z głowy piosenki przewodniej (choć muzyka w spektaklu jest bardzo dobra i zdecydowanie warta wielokrotnych odsłuchań!), ale da nam znacznie więcej, bo poczucie bycia częścią spektaklu. Rozrusza nasze mózgi nie tylko zagadką kryminalną, ale i tą naturalna potrzebą zwizualizowania sobie bohaterów, którzy tutaj mają jedną twarz i da radość z obcowania z czymś nowym, świeżym, niegłupim, a bardzo rozrywkowym.
▪️ Jeśli zatem nogi poniosą Was do piernikowego królestwa to najlepiej w taki weekend, kiedy dziać się będzie kolejne „Morderstwo…”, bo wtedy – poza cudownym smakiem korzennych wypieków, Toruń da Wam również nieoceniona strawę dla duszy… oraz pomocne, życiowe motto na kiepskie czasy: „zawsze mogło być źlej!” ;)
Polecam!
Comments