▪️ Michael Jackson. W tych dwóch słowach kryje się tyleż samo geniuszu, co kontrowersji, tyle samo sukcesu, co ludzkiej tragedii.
Uwielbiany przez miliony choć przez całe życie samotny Michael Jackson został odczłowieczony już we wczesnym dzieciństwie, sprowadzony do roli maszynki do zarabiania pieniędzy mającej najpierw utrzymywać rodzinę, a potem całe zastępy sępów próbujących ogrzać się w Jego świetle, by później - w czasie niesławy - w najlepszym przypadku się odciąć, a w najgorszym próbować zarobić i na tym.
Odhumanizowany, traktowany jak przedmiot użyteczności publicznej nie tylko przez wrogów, ale także - a może przede wszystkim, co dodaję z głębokim żalem, czując ciężar tej niechlubnej odpowiedzialności - przez przyjaciół i fanów, którzy do dziś uzurpują sobie prawo do oceny bez cienia refleksji, a kiedy Jackson żył, żądali pełnego poświęcenia bez patrzenia na koszty. Jego koszty.
▪️ Michael Jackson był wielkim Artystą. Nie bezpodstawnie napisałam to z użyciem „wielkiej” lub - jak kto woli - „dużej” litery, bo Jego wkład w rozwój muzyki popularnej był ogromny. Jego podejście do tworzenia, wizja całości: muzyki i obrazu, genialny zmysł twórczy i niewyobrażalny talent w wielu dziedzinach zaprowadził Go na sam szczyt, z którego po latach strąciła Go naiwność, wiara w ludzi i tychże ludzi zazdrość i chciwość.
Pozostawiony sam sobie ze swoją wrażliwością i nieprzystosowaniem do rzeczywistości najlepiej czuł się na scenie. Na niej dorastał, dojrzewał, przeżywał sukcesy i porażki. A w tle wciąż słyszał głos ojca, który próbował z Niego wycisnąć ostatnie soki w imię własnych, niespełnionych ambicji.
▪️ Ciężka ręka ojca wisiała nad całym rodzeństwem Jacksonów, ale to najzdolniejszy Michael skupiał największy gniew, bo właśnie w Nim Joseph Jackson - biedny fabrykant, głowa jedenastoosobowej rodziny, ale przede wszystkim niespełniony muzyk i samozwańczy manager - upatrywał z oczywistych względów największą szansę na sukces. Nie mylił się i - faktycznie - swoim uporem i bezkompromisowością wyciągnął całą rodzinę z biedy i bylejakości. Bez Niego nie byłoby Jackson Five, The Jacksons, a co za tym idzie i Michaela Jacksona. Nie byłoby Króla Popu. Można mieć jednak wątpliwości co do tego, czy tworzenie tych marek wymagało aż takich poświęceń? Aż takiego reżimu? Straumatyzowania całej rodziny i - ostatecznie - wyniszczenia wszelkich rodzinnych więzi na rzecz nieustającej konkurencji i pogoni za sławą.
I o tym w zasadzie jest spektakl MJ. THE MUSICAL - o tej drodze na szczyt za wszelką cenę, pod dyktando ojca, który nawet nie pozwalał się ojcem nazywać, pod publikę i dla publiki.
▪️ MJ. THE MUSICAL zaczyna się na próbie do trasy Dangerous. Mamy początek lat dziewięćdziesiątych, a Michael Jackson jest u szczytu sławy. Po sukcesach legendarnego już nawet wtedy Thrillera i doskonałym Bad, Świat oczekuje od Artysty więcej, mocniej, lepiej. A Artysta czuje, że musi.
Już w samym tym motywie, który będzie się przewijał przez cały spektakl, mamy jasno zaznaczoną, podaną dosyć mocno, zwielokrotnioną sugestię, że Jackson całe życie czuł presję, poczucie konieczności dawania, która odbierała Mu radość tworzenia, zaciskała pętlę stresu na szyi. Był wielki, ale w zupełności bezbronny wobec oczekiwań tłumu i otoczenia.
▪️ Podczas tych prób towarzyszy mu ekipa z MTV (taka stacja która kiedyś nadawała muzykę, a teraz to już chyba ma z tym niewiele wspólnego): mocno zafascynowany MJem kamerzysta oraz dosyć sceptyczna i nastawiona na sensację dziennikarka. Znamienne: to dziennikarze zaszczuwali Michaela całe Jego życie, przeinaczali Jego słowa, a ostatecznie wydali wyrok nie czekając na sprawiedliwy proces. Zniszczyli zabawkę i ją wyrzucili. Ale w tym spektaklu, jakby nieco naprzeciw tej niezwykle trudnej relacji pomiędzy Jacksonem a mediami - ekipa MTV nie jest pokazana czysto negatywnie. Jest raczej symbolem tego, co mogłoby się stać, gdyby ludzie, media chcieli Michaela słuchać. Symbolem utopijnym i nierealnym, bo my już wiemy, że to się nigdy nie stało. Media nigdy nie dały Mu szansy. Jest tu jednak też pewna mądrość, która wydaje się godzić nieco w samego Michaela i Jego podejście do mediów, a która dzisiaj - w dobie mediów społecznościowych, których pełnego rozkwitu Michael już nie doczekał - wydaje się sprawdzać, że ukrywanie się nie ma sensu. Że to ta tajemniczość Jacksona, Jego - nierzadko - wyimaginowane dziwactwa brały się z tego, że prawdy On sam wyznawać nie chciał. Dlaczego? Ze strachu, z braku zaufania, ale też - jak mocno się podkreśla w spektaklu - z potrzeby skierowania uwagi wszystkich na Jego twórczość. Michael Jackson chciał, żeby świat słuchał Jego muzyki. To wszystko. Proste. Ale świat jest bardziej skomplikowany. Niestety.
▪️ Przez dwie godziny spektaklu jesteśmy na sali prób, obserwujemy przygotowania i możemy podziwiać kunszt Artysty. Ale druga linia fabularna, ta główna, to retrospekcje, w których zaprasza się nas do głowy Jacksona, w której wciąż żyją wspomnienia z rodzinnego domu w Gary, z pierwszych występów, najważniejszych momentów życiu. Sam MJ prowadzi nas przez te wspomnienia, a na scenie przybierają one formę ciekawych aranżacji, jak chociażby ta, w której Michael tańczy z Fredem Asteirem, Bobem Fossem i Nicholas Brothers, szybkie przebierki pomiędzy występami Jackson 5, czy sekwencja drogi Małego Michaela do sukcesu i stania się świadomym twórcą.
Ale to też podróż przez horror utraconego dzieciństwa, dorastania w świetle reflektorów i obliczu jawnego wyszydzania przez najbliższych, terroru domowego i poczucia bycia niesłyszanym ze swoim przesłaniem.
A przesłanie Michaela Jacksona było jasne i klarowne: niszczymy środowisko, świat się wykrwawia, a my jesteśmy zbyt zajęci pogonią za pieniądzem.
W spektaklu ten krzyk Jacksona doskonale pokazany jest podczas niesamowitego mushupu „They don’t care about us” z Earth Song”.
Także tutaj wyprzedził o dekady swoje czasy. Dziś te problemy są brane poważnie, eksploatowane w sztuce coraz bardziej, coraz większa jest też świadomość ludzi w ogóle. Na początku lat dziewięćdziesiątych wciąż ten głos traktowany był, jak kolejne dziwactwo bogatego ekscentryka.
▪️ Ogromną wartością MJ. THE MUSICAL jest zupełnie nowe podejście do znanych hitów Jacksona. W tym spektaklu pojawiają się takie wielkie tytuły, jak „Billie Jean”, „Thriller” czy „Smooth Criminal”, ale podane są w nowych aranżacjach, a niektóre otrzymują nowe życie poprzez wspomniane już wcześniej mashupy.
To samo dzieje się z kultowymi choreografiami - zatrzymano ducha występów Jacksona, ale Jego choreografii nie powtórzono jeden do jednego. To niewątpliwie wielki plus spektaklu - świeżość, nowoczesność przy jednoczesnym szacunku wobec oryginału.
▪️ MJ.THE MUSICAL to także wyjątkowe aktorstwo czterech młodych chłopaków, którzy odgrywają role Małego Michaela (Corey J), Michaela (Tavon Old-Sample / Aramie Payton) oraz MJa (Myles Frost/Aramie Payton).
Oczywiście oczy wszystkich zwrócone są głównie na Mylesa Frosta, czyli najmłodszego zdobywcy nagrody Tony dla aktora pierwszoplanowego w musicalu, ale także pozostali zasługują na brawa, bo Corey J wspaniale oddaje niesamowitą energię Małego Michaela, dzieciaka, który dopiero odkrywa swój talent, wciąż jest radosny, ale zaczyna się też buntować przeciwko tyranii ojca. Tavon jako Michael-nastolatek doskonale śpiewa, ma ciekawą, bardzo michaelową barwę głosu i doskonale tańczy (Jego „Dancing Machine” to jest majstersztyk!), a understudy Mylesa i Tavona - Aramie Payton nie ustępuje ani na krok Frostowi, a momentami - widziałam obu w roli MJa, więc mogę to porównać - wydaje się być nawet bliższy pierwowzorowi zarówno pod względem wyglądu, jak i ruchów.
Na uwagę zasługuję również jeszcze dwie postaci, dwoje aktorów: Ayana Jackson, która gra Katherine Jackson - poddaną mężowi kobietę, której zachowanie wydaje się wskazywać na syndrom sztokholmski oraz Quentin Earl Darrington grający Roba - choreografa trasy Dangerous, uroczego przyjaciela Michaela - przeistaczający się w mgnieniu oka w Josepha Jacksona, zastraszającego rodzinę tyrana.
▪️ Czy w tym musicalu są słabe strony? Ktoś może uznać, że brak efektów specjalnych oraz skromna - i jak na Broadway i jak na historię Michaela Jacksona - scenografia, ale dla mnie osobiście stanowi to doskonały przykład tego, że efekciarstwo to nie jedyna droga do sukcesu. Tutaj wszystko wydaje się być zaplanowane na takie umowne i to ma samo w sobie dużą wartość artystyczną.
Niektórych może też drażnić maniera mówienie MJa, bo faktycznie aktorzy muszą mocno modelować głos, by brzmieć, jak Jackson i nie zawsze brzmi to naturalnie. Ja się do tej maniery przyzwyczaiłam pi kilku minutach. Nie sądzę by stanowiła wielką przeszkodę w odbiorze.
▪️ MJ. THE MUSICAL to naprawdę dobry spektakl z fantastyczną muzyką, dopracowaną choreografią i świetnymi kreacjami aktorskimi. To nie jest spektakl tylko dla fanów. To jest także spektakl dla tych, którzy nie rozumieją Michaela Jacksona. Może ten spektakl im rozjaśni to co zamglone? Bardzo bym chciała.
▪️ Ale to jest - koniecznie chciałam to podkreślić - spektakl bardzo ważny dla społeczności czarnoskórych, bo choć wiele osób wciąż ma problem z kolorem skóry Jacksona (Michael był chory na bielactwo, vitiligo. Kropka.) to niepodważalny jest wpływ Jacksona na reprezentację Afroamerykanów w popkulturze. Gdyby nie było „Billie Jean” być może dziś wciąż nie byłoby w głównym nurcie ani Beyonce, ani Rihanny, a hip-hop wciąż nie miałby wstępu na wielkie sceny. To Michael Jackson utorował drogę czarnym Artystom i wciąż jest dla czarnych ikoną, superbohaterem.
Wspaniale było oglądać i przeżywać ten spektakl w teatrze wypełnionym ludźmi, dla których Michael jest legendą, tożsamością, siłą.
Tak, przepłakałam cały pierwszy akt.
Nie, nie wstydzę się tego.
Ps. W 2024 roku MJ. THE MUSICAL pojawi się na West Endzie.
Obejrzyjcie.
Comentarios