top of page

JUST FOR ONE DAY

▪️ Jako fanka Michaela Jacksona zawsze byłam bardziej team US for Africa („We are the world”) niż Band Aid i tak naprawdę dopiero wiele lat po wydarzeniu, jakim był koncert Live Aid zdałam sobie sprawę, że był i CZYM był.


▪️ „Just for one day” - najnowsza musicalowa produkcja The Old Vic Theatre - opowiada o tym, jak do koncertu doszło i pokazuje smaczki związane z tym przedsięwzięciem, kulisy nagrania świątecznego singla, polityczne przepychanki związane z działalnością charytatywną Boba Geldofa, a także sam koncert - z perspektywy tych, którzy stali za organizacją eventu, ale i widzów. A dokładnie jednej widzki, która jest narratorką całego spektaklu. Dowiadujemy się o problemach technicznych, o tym, jak pieniądze ze sprzedaży świątecznego singla tak naprawdę NIE trafiły do głodujących dzieci w Etiopii i o tym jak Margaret Thatcher nie chciała odpuścić Geldofowi podatków od zebranej kwoty.


▪️ Takiej ilości hitów się nie spodziewałam w jednym, niespełna dwu i pół godzinnym spektaklu. Największe przeboje największych brytyjskich gwiazd muzyki pop  lat 80-tych, ale nie tylko brytyjskich, bo przecież Live Aid to dwa koncerty po dwóch stronach Oceanu - a zaśpiewane tak, że ciarki idą po plecach.

Nawet wspomniane przeze mnie na początku „We are the world” wybrzmiewa na scenie londyńskiego teatru.

Jest dobrze!


▪️ Chociaż cały spektakl utrzymany jest w konwencji koncertu - band na scenie, ekrany wyświetlające wykonawców z tyłu i po bokach sceny - to tak naprawdę przeboje znane z koncertu stanowią tutaj ważną część fabuły, dopowiadają ją, współtworzą, nadają jej kierunek.

Jestem pod ogromnym wrażeniem interpretacji niektórych z nich - „I’m still standing” w wykonaniu premierki, Żelaznej Damy stanowi fajny humorystyczny przerywnik, a „Drive” zespołu Cars łapie za serce.

Ten spektakl cały jest emocjonalnym rollercoasterem, choć jednocześnie w sposób bardzo subtelny i przemyślany przechodzi z powagi w humor, z radości w melancholię, smutek, czy zwyczajny wk*rw na niesprawiedliwość świata.


▪️ Musical „Just for one day” niewątpliwie mocniej odczują ci, którzy wielki koncert Live Aid pamiętają, może nawet w nim uczestniczyli (na widowni wielu było takich!), ale nie powiedziałabym, że jest to show hermetyczne. No chyba, że wychował_eś się na K-popie to może „ Let it be” Beatlesów nie zrobi na Tobie wrażenia.


▪️ Warto podkreślić że w tej produkcji nie ma prawdy historycznej w kontekście postaci. Aktorzy nie odgrywają wielkich gwiazd dosłownie: utwory Queen wykonuje kobieta, Paula McCartneya gra czarnoskóry aktor etc. W The Old Vic to zjawisko normalne. Warto być przygotowanym, bo zdecydowanie nie jest to coś, do czego przyzwyczajony jest polski widz.


▪️ „Just for one day” nie jest bez wad. Jak dla mnie przekombinowano nieco z przesłaniem do młodego pokolenia, wrzucając w musical bardzo łopatologiczny dialog pomiędzy osobami związanymi z koncertem, a osobami, które urodziły się sporo po koncercie. Tak, jakby samo uświadomienie młodego pokolenia, że taki event miał miejsce, jakby musical sam w sobie nie był wystarczającym przesłaniem.


▪️Jeżeli planujecie wizytę w Londynie jeszcze w marcu - zróbcie sobie sentymentalną podróż do 85 roku na Wembley. Naprawdę warto!


 


10 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page