▪️ „Guys and dolls” to klasyczny musical luźno oparty na serii
opowiadań Damona Runyona – amerykańskiego dziennikarza i pisarza. Jego opowiadania związane były z codziennym życiem Nowego Jorku, zwłaszcza z jego ciemniejszą stroną, pełną hazardu i skupioną wokół klubów nocnych, choć nie zabrakło w nich także bohaterów bogobojnych, próbujących grzeszników nowojorskich nawracać.
▪️I właśnie takich bohaterów mamy w „Gusy and dolls” – hazardzistów
i ich kobiety, bezskutecznie próbujące wyrwać ich ze szponów uzależnienia. Ale wbrew temu posępnemu dość wstępowi, wspomniany musical jest komedią, a nawet można by rzec romantyczną, bo tytułowi „Guys” nie mogą żyć bez swoich „Dolls”, a prawdziwa miłość zwyciężą.
Banalne? Być może, ale jednocześnie niezwykle uniwersalne,
dlatego prawdopodobnie napisana na początku lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku sztuka, doczekała się wielu wznowień na największych scenach światowych i na przestrzeni tych ponad siedemdziesięciu lat zdobywała ogrom prestiżowych nagród musicalowych, a także doczekała się filmowej wersji z Marlonem Brando i Frankiem Sinatrą w rolach głównych.
▪️„Guys and dolls” to historia organizatora nielegalnych gier
hazardowych, Nathana Detroita, który będąc pod stałą obserwacja nowojorskiej policji – ma problem ze zorganizowaniem kolejnych rozgrywek ze względu na brak lokum. Na biednego Detroita, drobnego - acz w gruncie rzeczy uroczego - cwaniaczka, naciskają spragnieni hazardziści, a na domiar złego Jego narzeczona – piękna Adelaide występująca w nocnym klubie – żąda ślubu, bo – jak twierdzi – czternaście lat narzeczeństwa to już za dużo. Tym bardziej, że Jej matka sądzi, że Nathan i Adelaide są już dawno po ślubie i…posiadają piątkę dzieci.
▪️Zdesperowany Detroit lawiruje, jak może, bo – choć niewątpliwie
swoją „laleczkę” kocha – do ożenku mu się nie spieszy. Tym bardziej, ze
Adelaide żąda nie tylko ślubu, ale i zakończenia niechlubnego procederu
organizacji nielegalnych gier. A koledzy hazardziści cisną. Koledzy i nie
tylko, bo nasz bohater musi sprostać oczekiwaniom najgrubszych ryb w półświatku. Ponieważ kolejna rozgrywka wymaga od niego wkładu 1000 dolarów, których – rzecz jasna – nie ma, Nathan zakłada się ze znanym w środowisku Sky’em Mastersonem o to, że ten – choć podobno potrafi uwieść każdą kobietę – nie zdobędzie serca tej konkretnej, czyli siostry Sarah, misjonarki w misji „Save-A-Soul”, której celem jest…walka z hazardem.
▪️„Guys and dolls” już samym tytułem mogą oburzać w
dzisiejszych czasach, ale – choć oczywiście można by się czepiać mocno szowinistycznych momentów w historii – warto dodać, że ostatecznie to jednak kobiety są w tym spektaklu górą. I może właśnie dlatego, że da się tutaj znaleźć element „girl power” (choć to teoria nieco naciągana…) powstał kolejny revival musicalu.
Tym razem w Londynie.
▪️Czy da się zainteresować publiczność w 2023 roku klasycznym
musicalem sprzed ponad siedemdziesięciu lat? Da się, jeśli ma się na to dobry pomysł, a twórcy skupieni wokół Bridge Theatre pomysł mieli doskonały. Na czym zatem polega wyjątkowość najnowszej inscenizacji londyńskiej?
Przede wszystkim „Guys And Dolls” jest zaprojektowane, jako spektakl częściowo immersive. Widownia, jak na koncertach, podzielona jest na trybuny oraz „płytę”. Widownia z biletami „Immersive” zapraszana jest na salę i bierze czynny udział w tzw. pre-show. Pod neonami Nowego Jorku spacerują sprzedawcy hot-dogów, piwa, coli i precli, a także gangsterskich kapeluszy, a wszystko to naprawdę można kupić, spożyć, przysiadając m.in. przy stolikach typowej amerykańskiej kawiarni z lat czterdziestych. Scena znajduje się na płycie, ale – i tutaj jest crème de la crème całości – nie jest to stały element. Podczas spektaklu z podłogi wysuwają się różne platformy, a zebrana na „płycie” widownia musi poruszać się pomiędzy platformami. Dzięki platformom scena pojawia się w różnych miejscach, zmienia swoja wielkość, „pływa”. Ruchem widowni zebranej przy, a może raczej „na” scenie kierują policjanci. Aktorzy pojawiają się na scenie, pomiędzy widzami, a od czasu do czasu wciągają widzów w sam środek akcji, kiedy np. widownia „gra” tłum zebrany na ulicach Nowego Jorku, czy gości klubu w Hawanie. Wszystko to ze smakiem i pomysłem.
▪️Ale nie tylko współczesna i wyjątkowa inscenizacja oparta na tej nietypowej realizacji technicznej jest tutaj warta wspomnienia. Jednak musical to muzyka i miałam lekki niepokój przed wejściem na salę, czy aby nie będzie tutaj przerostu formy nad treścią i czy twórcy – skupiając się na
warstwie wizualnej i technicznej – nie zapomnieli, że jednak to wykonanie
znanych szlagierów takich, jak „Luck Be A Lady” będzie miało największy wpływ na odbiór. Tymczasem aktorzy są tutaj wspaniali! Całość jest cudownie zaśpiewana i zagrana, a choreografia – choć jest jej niewiele – kiedy się pojawia naprawdę robi wrażenie.
▪️Od pierwszego utworu „Fugue of Tinhorns” aż po sam finał, wszystko
wybrzmiewa doskonale, bez straty ani jednego słowa i bez załamania choćby jednej nuty, choć aktorzy mają podczas spektaklu wiele kilometrów do przejścia, lawirując pomiędzy platformami, poziomami etc. Ogromne chapeau bas dla całej załogi, bo jestem pewna, że trzy godziny spektaklu są dla nich wykańczające fizycznie.
▪️Na największe brawa wg mnie zasługuje Daniel Mays wcielający
się w role Nathana Detroita. Świetny aktor z ogromnym talentem komediowym, a przy tym doskonały wokalnie. Głosem zachwyca również Jego sceniczna partnerka Marisha Wallace (Adelaide), ale w tyle nie pozostają Celinde Schoenmaker (Sarah) oraz Andrew Richardson (Sky). Natomiast mnie (ale i całą widownię zwłaszcza tę przy scenie) kupił absolutnie Cedric Neal (Nicely-Nicely Johnson) swoim absolutnie
genialnym wykonaniem utwory „Sit down, You’re rockin’ a Boat”.
To było szaleństwo!
Ogromnie polecam!
Ps. Spektakl grany będzie jeszcze do połowy września –
warto się na niego wybrać, jeśli macie w planach podróż do Londynu w
najbliższym czasie. Pamiętajcie jednak, żeby – jeśli wykupicie miejsca stojące –
mieć na sobie bardzo wygodne buty.
Comentários