▪️ Ten spektakl pojawił się nagle, trochę dla polskiej widowni znikąd choć - jak się okazuje - tworzony był ponad siedem lat.
Koprodukcja polsko-amerykańsko-japońska, pisana przez twórców, którzy pracowali przy spektaklach na Broadwayu i określana mianem cyber musicalu miała polską widownię zachwycić i wynieść polski, a może i światowy musical na wyższy poziom.
Czy naprawdę w katowickim centrum kulturalnym Miasto Ogrodów pisze się nowa historia musicalu miałam możliwość sprawdzić na uroczystej premierze 5. października.
▪️Kiedy usłyszałam, że w Katowicach powstaje "cyber musical" to pierwsze co przyszło mi do głowy to wspomnienie rockowego spektaklu "Cages", który miałam okazję widzieć w Londynie. Postacie wchodziły tam w interakcje ze światem rodem z niemieckiego ekspresjonizmu czy filmów Tima Burtona, który w całości (świat nie Burton) wykreowany był na kilku monitorach. Wykreowani byli również niektórzy bohaterowie, których hologramy pojawiały się na scenie wraz z żywymi aktorami. W drugiej kolejności moje myśli pobiegły w stronę musicalu "Back To The Future" granego i na West Endzie i na Broadwayu, w którym naprawdę dzieje się technologiczna magia. Jak się ostatecznie okazało katowicka produkcja nie idzie w żadnym z tych kierunków. "Pilot i Mały Książę" przygotowany wg pomysłu Piotra Sikory - dyrektora artystycznego i współzałożyciela wsławionej w całym świecie firmy Platige Image - opiera sie w znakomitej wiekszości na, wykorzystanych z faktycznym rozmachem, animacjach wyświetlanych na co najmniej kilku ruchomych ekranach. Wyświetlana jest zresztą nawet kurtyna...
Animacje - owszem - robią wrażenie, aczkolwiek ja miałam poczucie, że o ile niektóre z nich i ich wykorzystanie (jak chociażby naprawdę filmowa scena otwarcia, paryskie uliczki, czy łączące animacje z ruchem aktorów sceny końcowe) są naprawdę intrugujące, o tyle jakaś część jest wciąż w fazie przygotowań. Zabrakło mi chyba też faktycznej interakcji bohaterów z animacjami, bo mając w głowie przemierzającego czasoprzestrzeń DeLoreana z BTTF czy skaczącego w czasie podróżnika z "Time Traveller's Wife" (imponujące otwarcie drugiego aktu tegoż musicalu) nie mogłam zadowolić sie jedynie ruchomym krajobrazem imitującym jazdę na rowerze czy wznoszenie się samolotu.
Doceniam niektóre rozwiązania, jak wspomniane już sceny końcowe (wypadek samolotu Saint-Exa) czy lot Księcia na ptaku (nie zdradzając szczegółów - prostota tego pomysłu wygrywa), nie da się jednak ukryć, że przy tak ogromnym nacisku promocyjnym na podkreślenie, jak bardzo spektakularnego widowiska powinniśmy się spodziewać - ta nieco sztucznie napompowana bańka - szybko pęka. Z drugiej strony mam świadomość, że - jeśli już o bańkach mowa - to ja w takiej trochę żyję. Być może oglądając kilkadziesiąt spektakli rocznie w Polsce i na świecie mój filtr, przez który przepuszczam każdą kolejną produkcję, jest coraz silniej krytyczny.
▪️ Pomysł na ten spektakl jest naprawdę doskonały. Fabuła przeplatająca biografię Antoine’a de Saint-Exupéry’ego z historią bohatera jego najsłynniejszej książki „Mały Książę” to zabieg ciekawy, bo chociaż „Małego Księcia” znają i uwielbiają czytelnicy w każdym niemal wieku, to burzliwą i arcyciekawą historię krótkiego niestety życia autora zna niewielu.
W musicalu „Pilot i Mały Książę” świat realny miesza się więc ze światem bajkowym, a my - minuta po minucie - odkrywamy historię Saint-Exa od czasów jego dzieciństwa po przedwczesną śmierć, poznajemy okoliczności powstania jego najsłynniejszego dzieła i pierwowzory książkowych bohaterów.
Niestety pomimo rewelacyjnego konceptu to własnie fabuła jest najsłabszym elementem przedsatwienia. Zamknięcie w dwóch godzinach tak bogatego życiorysu, dołożenie do tego wątków baśniowych, zespolenie ich i wyważenie relacji pomiędzy tymi dwoma światami było zadaniem karkołomnym i nie do końca się to niestety udało, bo chociaż w całym spektaklu nie brakuje naprawdę doskonałych momentów - całości brakuje dopracowanej dramaturgii.
Nie zmienia to jednak faktu, że kilka scen to absolutny majstersztyk. Największy zachwyt wzbudzają sceny ukazujące podróż Małego Księcia. Wspaniała jest scena spotkania z Bufonem (w tej roli cudowny Mateusz Feliński) i jego świetny taniec z lustrami oraz magiczna ręka (dla tej sceny chcę wrócic na spektakl raz jeszcze!), przeuroczy jest Latarnik, bardzo zabawna Królowa, a piosenka Lisa naprawdę wzrusza. I aż trochę boli, że tak niewiele jest "Małego Księcia" w "Pilocie i Małym Księciu", bo po spektaklu zdecydowanie pozostaje niedosyt baśniowego świata.
▪️ Muzyka (duet Bob&Bill, znany głównie z pracy nad muzyką do produkcji Cirque du Soleil) w tym spektaklu jest bardzo pozytywnym zaskoczeniem, bo jest ciekawie, niekonwencjonalnie, jest także niełatwo pod względem wokalnym (wielkie ukłony w stronę Oliwii Drożdżyk, której rola Consueli/Róży wymaga naprawdę wokalnych akrobacji, a która radzi sobie z nimi wyśmienicie!), a całość z wielką chęcią chciałabym mieć pod ręką na płycie czy w streamingu, bo są tutaj prawdziwe perełki. Nie ma może takiego motywu, który wbijałby się w głowę i powracał długo po spektaklu, ale to połączenie muzyki elektornicznej, tanecznej z elementami etnicznymi, ale i typowymi broadwayowskimi kompozycjami oraz bujającymi balladami bardzo ładnie sie układa w spójną całość.
Do tej ciekawej muzyki dochodzi również interesująca choreografia autorstwa Jamesa Graya. Na szczególną uwagę zasługują wspomniana już przeze mnie scena tańca Bufona z lustrami, zaskakujące rozwiązanie zastosowane przy animacji Żmii, taniec róż z wstążkami czy wreszcie bardzo musicalowa scena w utworze "Paryż, Kotku".
▪️Katowicka produkcja może się poszczycić naprawdę świetną obsadą, bo mamy tutaj nie tylko wspaniałe musicalowe głosy, ale także naprawdę dobrych aktorów.
Dla mnie już zawsze autor "Małego Księcia" będzie miał twarz Rafała Szatana, bo mam wrażenie, że udało się ludziom od castingu doskonale dopasować wrażliwość odtwórcy tej roli do wrażliwości pierwowzoru. Szatanowi sie po prostu wierzy, on rozumie swojego bohatera i doskonale go czuje. Urocza jest wspomniana już przeze mnie Oliwia Drożdżyk (ta aktorka zresztą zachwyciła mnie już w łódzkim "Draculi" i z niecierpliwością wyczekuję na kolejne jej wcielenia) i choć jej rola nie jest może bardzo wymagająca aktorsko to wokalnie musi ona wykonać tutaj gigantyczną robotę. Dominik Bobryk wspaniale radzi sobie i aktorsko i wokalnie (świetny utwór Jean-Henri'ego), a Marta Florek, jako Matka/Królowa naprawdę mnie urzekła ("Piosenka Matki" - piękna, a Królowa przezabawna). I tutaj od razu zaznaczę, że bardzo chcę zobaczyć w tej roli rownież Kaję Mianowaną, bo - jestem pewna - będzie to równie wzruszająca/zabawna kreacja. No i jeszcze Bufon - Mateusz Feliński. Czy ja już pisałam, że jest cudny? Tak? Nie szkodzi! Powtórzę: JEST CUDNY!
▪️Chociaż wciąż na pierwszy plan wyciągane jest to, że najwiekszą wartość tego przedsatwienia stanowią animacje/projekcje, to warto dodać, że najbardziej zachwycają jednak kostiumy. Nie da się ukryć, że to, co wykreowała Agata Uchman jest po prostu zbiorem małych dzieł sztuki. Stroje są piękne, pomysłowe, doskonale wpisują się w historię o człowieku o nieograniczonej wyobraźni. Bo też i czuć, że kostiumografka miała tutaj nieograniczoną swobodę działania. Róże, Żmija, Królowa, Ptaki, ale także dbałość o szczegóły jeśli chodzi o kostiumy ze świata realnego - wielkie gratulacje, bo ekrany to jedno, ale żywy teatr to drugie i ważniejsze.
▪️ A jesli już jesteśmy przy żywym teatrze to scenografii jako takiej jest tutaj niewiele i muszę przyznać, że - niestety - poczułam lekki zawód, bo z jednej strony mamy "cyber musical" i rzekomą kawalkadę technologicznych cudowności, a z drugiej sofę wyciaganą za kulisy na sznurku. Z jednej strony obiecuje się nam rozwiązania techniczne na nieznanym do tej pory poziomie, a tymczasem samolot Saint-Exa wznosi się na odsłoniętym, w pełni widocznym wysięgniku (i ja tutaj znowu wrócę myślami do "Back To The Future".... spoilerować nie będe ,ale no... da sie unieść samolot w górę i nie pokazać jak). Rozumiem, że to wszystko są koszty i że budżety polskie nie są liczone w funtach brytyjskich, ale na polskie sceny spadały już wielkie żyrandole, wjeżdżały limuzyny i lądowały na nich helikoptery, a w Łodzi na scenę wpływa nawet...łodź, więc, kiedy obiecuje mi się rzeczy niezwykłe to ja tych niezwykłości oczekuję, bo przywykłam je dostawać nie tylko na broadwaywskich scenach.
▪️ Poza tą nie do końca spełnioną obietnicą technologicznej spektakularności (bo oczywiście animacje są wspaniałe, ale jednak miałam chrapkę na więcej) pod znakiem zapytania stoi dla mnie odbiorca tego spektaklu. Jeśli założymy, że jest to spektakl kierowany do dzieci to zdecydowanie za mało jest tutaj tej części baśniowej, a to, co dzieje się w realnym świecie nie do końca budzi zainteresowanie młodego widza. Z drugiej strony można by śmiało skierować tę produkcję do widza dorosłego, dla którego "Mały Książę" jest ważnym dziełem literackim, bo nawet jeśli uznaje się go za książkę dla dzieci, to my już wiemy, a dzięki spektaklowi utwierdzamy się w tym przekonaniu, że jest to niezwykle uniwersalna opowieść, wielowarstwowa, której znaczenie jest inne w zależności od naszych doświadczeń, wieku, wiedzy na temat samego autora. Gdyby rozbudować i lepiej pod wzgledem dramaturgii rozpisać wątki biograficzne nie rezygnując jednocześnie z elementów baśniowych - mógłby z tego wyjść naprawde doskonały spektakl dla dorosłych. Tymczasem wydaje mi się, że w tej chwili dorosły widz może nie czuć się usatysfakcjonowany przez spore uproszczenia w przedsatwieniu życia Saint-Exupéry’ego.
▪️ „Pilot i Mały Książę” miał naprawdę duży potencjał, który zdaje się być wykorzystany jedynie częściowo. Możliwe również, że nieco przesadne podkreślanie wyjątkowości tej produkcji wywindowało moje oczekiwania bardzo wysoko i stąd poczucie niedosytu. Niemniej jednak nie da się nie zauważyć, że jest to musical nierówny. Cieszy natomiast, że to, co leżało po stronie polskiej ekipy zostało przygotowane świetnie, niejako udowadniając, że to wcale nie „twórcy z Broadwayu” są największą siłą tej produkcji.
Momentami jest to piękny spektakl. Dużo tu dobrej muzyki, ciekawych rozwiązań plastycznych, interesującej choreografii i udanych kreacji aktorskich, połączonych z bardzo dobrymi wokalami. I może dlatego chciałoby się też, żeby było ciut lepiej napisane. Żeby było idealne.
Ale ja i tak na „Pilota i Małego Księcia” jeszcze wrócę - dla kilku scen i kilku emocji.

Kommentarer